środa, 21 listopada 2012

 Rozdział 4.


Obudziłem się cały obolały. Spojrzałem na telefon [który był bardzo stary] i zobaczyłem, że jest już czternasta.
 Wyszedłem z pokoju i poszedłem do łazienki, aby się wykąpać. Starałem się robić to bardzo szybko, iż każde dotknięcie siniaka bolało, a miałem ich na ciele naprawdę sporo. W sumie to bywało gorzej. Miałem szczęście, że ojciec nie był wtedy pijany.
 Po chwili wróciłem do pokoju w samym ręczniku. Wytarłem się i ubrałem majtki. Otworzyłem szafę, w której znajdowało się duże lustro, żeby przyjrzeć się sobie.
 Najbardziej rzucał się w oczy oczywiście wielki siniak na policzku. Postanowiłem go zignorować. Przyglądałem się dalej. Nie byłem zbyt urodziwy [choć Dominik uważał inaczej]. Miałem duże, szare oczy, które były tak jasne, że wyglądały na niemal przezroczyste. Karnacje miałem bardzo jasną, niemal białą, a nos mały i prosty. Usta także nie były zbyt duże i barwy bardzo jasnego różu, który niemal zlewał się z moja twarzą. Byłem dosyć niski, bo metr siedemdziesiąt nie jest jakimś pokaźnym wynikiem, w dodatku chudy, ale nie nabity, żaden ze mnie sportsmen. Włosy miałem w kolorze jasnego blondu, sięgające trochę dalej niż do połowy pleców. Nie rozumiałem jak mogę się podobać z wyglądu mojemu chłopakowi, a mimo to on mi ciągle powtarzał, że jestem śliczny. Nie wiem, czy jest ślepy, czy robi to, żeby sprawić mi przyjemność. Zawsze jak się zaczynałem kłócić z nim o to, to stwierdzał, że mam niska samoocenę. Ja widzę to tak, że on potrzebuje okularów i to szybko.
 Wracając do moich włosów to od jakiegoś czasu zastanawiam się nad ścięciem ich, ale jeszcze nie wiem czy to zrobię. A raczej inaczej: czy się odważę.
 Postanowiłem w końcu się ubrać. Narzuciłem na siebie stare potargane jeansy [tyle, że moje były potargane na kolanach ze starości, a nie tak jak Dominika potargane mechanicznie i takie już kupione], a do tego szarą koszulkę i wyszedłem z domu. Oczywiście znowu kierowałem się do mojego chłopaka. Poza nim miałem tylko jedną koleżankę ze szkoły, ale ona całe wakacje spędza u babci na wsi.
 Akurat zamiatał chodnik przy domu. Nie zauważył mnie, bo stał tyłem do mnie. Podkradłem sie do niego po cichu i przytuliłem od tyłu. Od razu wiedział, że to ja, bo kto by inny.
-Jeśli usiłowałeś mnie wystraszyć to ci nie wyszło - odparł rozbawiony.
-Tyle, że ja nie chciałem cię wystraszyć!
 W tym momencie się odwrócił i zobaczył siniaki.
- O kurwa! - wykrzyknął - Ten skurwiel ci to zrobił? - było widać, że jest przerażony.
 Kiwnąłem głową.
-Nie powinienem pozwolić ci tam iść, to moja wina...
-To nie Toja wina! -przerwałem mu.
-... mogłem Cie zatrzymać - kontynuował - gdyby coś gorszego ci zrobił nigdy bym sobie nie wybaczył...
 Widziałem, że do jego oczu napływają łzy.
-Kochanie to nie Twoja wina, że mam tak pojebanego ojca. Nie obwiniaj się, przecież nie mogłeś na to nic poradzić. -starłem palcami jego łzy zanim zdążyły popłynąć i pocałowałem w policzek stając na palcach. Chciałem w czoło, ale nie sięgam. - A teraz skończmy ten temat i udajmy, że się nic nie stało.
-Przecież nie można udawać, że się nic nie stało! Jesteś cały w siniakach! - w tej chwili chwycił mnie za rękę. Skrzywiłem się. - Ojć! Przepraszam, nie chciałem sprawić ci bólu!
-Nic się nie stało przecież.
 W tej chwili wziął mnie na ręce.
-Ej! Co ty głupku robisz? - wykrzyknąłem, ale on nic sobie z tego nie zrobił i zaniósł mnie na rękach do swojego pokoju.
 Położył mnie na swoim łóżku i zaczęliśmy się całować. Wyraźnie uważał, aby nie zrobić mi krzywdy i dotykał mnie bardzo delikatnie. Było to irytujące, gdyż ja lubię gdy na mnie napiera, mocno dotyka i nie obchodziło mnie to, że z powodu siniaków będzie to boleć.
-Doni? Możesz nie obchodzić się ze mną jak z jajkiem? Lubię jak mnie mocniej dotykasz.
-Ale, nie chcę sprawić ci bólu!
-A tam, pieprzyć ból - to mówiąc uśmiechnąłem się do niego szeroko.
 Zaczął mocniej mnie dotykać, a ból który temu towarzyszył był przyjemny.
 Po jakimś czasie nasze ciuchy znowu leżały na podłodze, ale do niczego nie doszło. Po jakimś czasie już tylko leżeliśmy i rozmawialiśmy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz