poniedziałek, 17 grudnia 2012

Rozdział 6.

 Patrząc w lustro nie poznawałem sam siebie, wręcz miałem wrażenie, że to nie jestem ja. To niesamowite jak włosy mogą zmienić człowieka.
 Spoglądałem na siebie i nie mogłem wyjść z wrażenia. Miałem przed sobą chłopaka w blond włosach, krótkich do połowy karku i z długą grzywką zaczesaną na bok. Pierwszy raz w życiu pomyślałem, że jestem ładny. To było niesamowite i tak nie realne, że nie potrafiłem przestać się na siebie gapić. 
-No dobra mów co sądzisz, bo nie wytrzymam! - wybuchnął nagle Dominik, tym samy wyrywając mnie z rozmyślań - Patrzysz się już dobre dziesięć minut! No powiedz coś wreszcie!
 Nic nie odpowiedziałem, tylko go przytuliłem. Wyczuł, że ma się zamknąć, bo odwzajemnił uścisk i już nic więcej nie dodał. Jedną ręką zaczął czochrać pieszczotliwie moje włosy. 
 Przez długi tak staliśmy. Sam nie wiedziałem dlaczego tak zareagowałem. Po jakimś czasie rozmyślań w ramionach mojego chłopaka, doszedłem do wniosku, że to dlatego, iż nigdy nie czułem się dla niego wystarczająco dobry i atrakcyjny, a teraz nagle pomyślałem, że jestem choć odrobinę ładny. Wystarczający. Jakaś część tego co mi się w sobie nie podobało [i jakby to powiedziała moja przyjaciółka Magda], oraz kompleksów tak jakby wyparowała. 
-Dziękuję. Jest bosko. - powiedziałem w końcu.
-Na prawdę? - spytał z wyraźną ulgą w głosie - Myślałem, że ci się nie podoba dlatego tak reagujesz.
-Przepraszam - odpowiedziałem i zwiesiłem głowę - Po prostu pierwszy raz w życiu czuję się... - wyjąkałem i nie byłem w stanie powiedzieć nic więcej.
-Przecież wiesz, że mi możesz wyznać wszystko. - to powiedziawszy jednym palcem uniósł moją brodę, tym samym zmuszając mnie do popatrzenia sobie w oczy. 
-No, po prostu nigdy nie czułem się ładny - pomyślałem, że robię z siebie kompletnego idiotę.
-Zabraniam ci kiedykolwiek mówić, żę tak nie jest. Jesteś najwspanialszy. Kocham cię. - to mówiąc pocałował mnie. Nie tak natarczywie i mocno jak zawsze, ale bardzo delikatnie. 
 Chodziliśmy ze sobą już dwa lata, ale nigdy jeszcze nie całował mnie w ten sposób. Był słodki i po prostu... wspaniały. Robił to z niespotykaną czułością. Biła od niego szczera miłość.
 Wtedy uświadomiłem sobie jakie to szczęście, że go mam. Nie licząc mojej siostry i Madzi tylko on kochał mnie bezwarunkowo. Liczyłem się dla niego taki jaki jestem, nie chciał mnie zmieniać. 
 Kochałem go mocno, ale dopiero teraz uświadomiłem sobie jak bardzo. Nie chciałem sobie nawet wyobrażać jakie moje życie byłoby nijakie i puste bez niego. 
 Dominik jest dla mnie wszystkim, a słowo "kocham" nie jest nawet w stanie oddać tego co do niego czuję. 
 Poczułem, że po policzkach spływają mi łzy, ale nie były ze smutku, tylko z niewyobrażalnego szczęścia. 

*

 Po jakimś czasie leżeliśmy obok siebie. Nie potrzebowaliśmy słów, ani czynów, żeby czuć się ze sobą wspaniale. Zacząłem rozmyślania.
 O tym, że jestem homoseksualistą, wiem od dawna, z Dominikiem jestem już dwa lata, lecz tak na prawdę prawie nikt o tym nie wie. Tylko najbliższe osoby takie jak moja siostra i przyjaciółka Madzia wiedzą. Oczywiście rodzice Doniego, którzy akceptują swojego syna takim jakim jest także sa poinformowani, no i niestety moi też, ale cóż nie przyjęli tego dobrze... Miałem teraz nieodpartą ochotę wykrzyczeć to całemu światu. Od kiedy jesteśmy razem tak na prawdę nigdzie razem nie byliśmy, zawsze spotykaliśmy się u niego. Nie chciałem, żeby ludzie wiedzieli, więc się kryliśmy. Akceptował to, bo mnie kocha, ale było to egoistyczne z mojej strony, robiłem mu straszną przykrość. Postanowiłem, że przestanę. Chcę chodzić z nim na spacery, do kina i gdzie tylko on będzie chciał, mieć gdzieś co powiedzą inni ludzie. Wiem, że będzie trudno, ale dam radę. Moją odwagą będzie miłość.

wtorek, 27 listopada 2012

 Rozdział 5. 

 

Na samą mysl o powrocie do domu mnie skręcało. Nie chciałem wracać, balem się ojca. Toksyczna rodzina. Od rozmyślania na ten temat, aż brzuch mnie rozbolał z nerwów. W tym samy momencie przerwał mi Dominik. 
-Chcesz zostać na noc? - jedno trzeba mu przyznać, zawsze wie co powiedzieć. 
-Nie wiem...
-Zostań. Nie wiadomo co twojemu ojcu znowu przyjdzie do głowy. Ten człowiek jest nienormalny. 
-No, może i tak, ale jak nie wróce do domu na noc to następnego dnia może być jeszcze gorzej. Co mam w ogóle do domu nie wracać?
-Fakt, ale i tak wolałbym, żebyś został u mnie. - nadal nalegał.
-I tak nic to nie da. W końcu będę musiał tam wrócić. Raz zostanę, ale przecież nie mogę u ciebie zostawać w nieskończoność.
 Przerwaliśmy dyskusje. Żaden z nas nie wiedział co powiedzieć. Po długiej ciszy Dominik się odezwał.
-A może byś tak poprosił swoją siostrę, czy mógłbyś u niej zamieszkać?
-Zwariowałeś? Ona ma własne życie, małe dziecko i jest świeżo po ślubie. Mam ją tak nagle o coś takiego poprosić? Nie, to nie wchodzi w rachubę. Nie będę zwalał jej się na głowę. - pomyślałem, że zwariował - Ten pomysł jest absurdalny. W dodatku mówiłem ci już, że ona wyjeższa
-Ah, no tak. Zapomniałem.
 Przytuliłem się do niego.
-Wiem, że chcesz dobrze, ale ja nie mogę tak. Nie smuć się z mojego powodu. Wiesz, że cię kocham?
-Ja ciebie też. 
-Jesteś najważniejszą osobą w moim życiu. I najwspanialszą. 
-Moje kochanie .
 W tym momencie się pocałowaliśmy.

*

 Znowu leżeliśmy obok siebie. Nie potrzebowaliśmy nic mówić. Wystarczała nam własna obecność. Ale jak to zwykle z nami bywa po chwili już spaliśmy.
 Obudziliśmy się nad ranem, około siódmej. Dominik wstał, żeby się ubrać, ja oczywiście nie miałem w co się przebrać. Założył potargane, czarne jeansy jak to miał w zwyczaju i białą koszulkę na ramiączkach z napisem DROP DEAD. No tak, go było na takie ciuchy stać. 
 Gdy już to na siebie założył, zaczął szukać czegoś na dnie szafy, a mnie nie bardzo obchodziło czego. 
 Po chwili podszedł do mnie z ciuchami. 
-Masz, powinny pasować. Ja je mam za małe. -powiedział z uśmiechem.
-Nie przesadzaj.
-Zakładaj i nie marudź. 
-Eh.
 Wziąłem od niego rzeczy i założyłem. Nie uśmiechało mi się to, czułem się z tym dziwnie, ale gdybym tego nie zrobił pewnie męczył by mnie jeszcze z godzinę. Muszę przyznać, że bardzo podobało mi się to co mi podał. Zawsze chciałem się tak ubierać, tylko, że nie było mnie na to stać. Dał mi tradycyjne już swoje potargane jeansy [których miał chyba z 10 par, nie licząc tych, w które już się nie mieścił] i czarną koszulkę z Asking Alexandri.
-No teraz to wyglądasz jak corowiec, albo emo,  skarbie - to mówiąc puścił do mnie oczko.
-Tylko, że te włosy troszkę w tym przeszkadzają. 
-Zawsze można to zmienić. - uśmiechnął się do mnie łobuzersko. 
-Czy ty mi coś sugerujesz? - zapytałem, mimo iż dobrze wiedziałem o co mu chodziło.
-Tak. Więc jak? 
-Nie wiem. 
-To się zdecyduj. To proste. 
-No, nie wiem.
-To co robisz?
-Eh, idź po nożyczki zanim się rozmyśle. 
-Już. - ledwie to powiedział, już go nie było.
 Zacząłem się denerwować, ale chciałem tego.
 Po chwili wrócił z nożyczkami i grzebieniem.
-Dobra, usiądź na krześle - polecił.
 Jak powiedział, tak zrobiłem.
-Mogę ci zaufać, co? -zapytałem.
-Tak. - słychać było, że jest lekko urażony. - Widziałeś sam, jak obcinałem paru kumpli, i że wszyscy wyglądali zajebiście, więc mnie nawet nie denerwuj.
-Dobra, dobra, nie oburzaj się tak kochanie. 
 Nic nie odpowiedział i zaczął ścinać moje włosy. Po chwili z długich do ponad połowy pleców zrobiły się krótsze niż do ramienia. Moment później zabrał się za grzywkę. Długo tak krzątał się jeszcze na de mną.
-No dobra, chyba skończyłem.
-Mam się bać? - spytałem z uśmiechem, jednak w środku bardzo zdenerwowany.
-Nie irytuj mnie, dobrze? Wyglądasz zajebiście! - prawie wykrzyknął - No idź się zobaczyć, bo chcę się dowiedzieć jak ci się podoba! - niecierpliwił się. 
 Podszedłem do lustra. Wiedziałem, że to ja, mimo to siebie nie poznawałem. 





  

 

środa, 21 listopada 2012

 Rozdział 4.


Obudziłem się cały obolały. Spojrzałem na telefon [który był bardzo stary] i zobaczyłem, że jest już czternasta.
 Wyszedłem z pokoju i poszedłem do łazienki, aby się wykąpać. Starałem się robić to bardzo szybko, iż każde dotknięcie siniaka bolało, a miałem ich na ciele naprawdę sporo. W sumie to bywało gorzej. Miałem szczęście, że ojciec nie był wtedy pijany.
 Po chwili wróciłem do pokoju w samym ręczniku. Wytarłem się i ubrałem majtki. Otworzyłem szafę, w której znajdowało się duże lustro, żeby przyjrzeć się sobie.
 Najbardziej rzucał się w oczy oczywiście wielki siniak na policzku. Postanowiłem go zignorować. Przyglądałem się dalej. Nie byłem zbyt urodziwy [choć Dominik uważał inaczej]. Miałem duże, szare oczy, które były tak jasne, że wyglądały na niemal przezroczyste. Karnacje miałem bardzo jasną, niemal białą, a nos mały i prosty. Usta także nie były zbyt duże i barwy bardzo jasnego różu, który niemal zlewał się z moja twarzą. Byłem dosyć niski, bo metr siedemdziesiąt nie jest jakimś pokaźnym wynikiem, w dodatku chudy, ale nie nabity, żaden ze mnie sportsmen. Włosy miałem w kolorze jasnego blondu, sięgające trochę dalej niż do połowy pleców. Nie rozumiałem jak mogę się podobać z wyglądu mojemu chłopakowi, a mimo to on mi ciągle powtarzał, że jestem śliczny. Nie wiem, czy jest ślepy, czy robi to, żeby sprawić mi przyjemność. Zawsze jak się zaczynałem kłócić z nim o to, to stwierdzał, że mam niska samoocenę. Ja widzę to tak, że on potrzebuje okularów i to szybko.
 Wracając do moich włosów to od jakiegoś czasu zastanawiam się nad ścięciem ich, ale jeszcze nie wiem czy to zrobię. A raczej inaczej: czy się odważę.
 Postanowiłem w końcu się ubrać. Narzuciłem na siebie stare potargane jeansy [tyle, że moje były potargane na kolanach ze starości, a nie tak jak Dominika potargane mechanicznie i takie już kupione], a do tego szarą koszulkę i wyszedłem z domu. Oczywiście znowu kierowałem się do mojego chłopaka. Poza nim miałem tylko jedną koleżankę ze szkoły, ale ona całe wakacje spędza u babci na wsi.
 Akurat zamiatał chodnik przy domu. Nie zauważył mnie, bo stał tyłem do mnie. Podkradłem sie do niego po cichu i przytuliłem od tyłu. Od razu wiedział, że to ja, bo kto by inny.
-Jeśli usiłowałeś mnie wystraszyć to ci nie wyszło - odparł rozbawiony.
-Tyle, że ja nie chciałem cię wystraszyć!
 W tym momencie się odwrócił i zobaczył siniaki.
- O kurwa! - wykrzyknął - Ten skurwiel ci to zrobił? - było widać, że jest przerażony.
 Kiwnąłem głową.
-Nie powinienem pozwolić ci tam iść, to moja wina...
-To nie Toja wina! -przerwałem mu.
-... mogłem Cie zatrzymać - kontynuował - gdyby coś gorszego ci zrobił nigdy bym sobie nie wybaczył...
 Widziałem, że do jego oczu napływają łzy.
-Kochanie to nie Twoja wina, że mam tak pojebanego ojca. Nie obwiniaj się, przecież nie mogłeś na to nic poradzić. -starłem palcami jego łzy zanim zdążyły popłynąć i pocałowałem w policzek stając na palcach. Chciałem w czoło, ale nie sięgam. - A teraz skończmy ten temat i udajmy, że się nic nie stało.
-Przecież nie można udawać, że się nic nie stało! Jesteś cały w siniakach! - w tej chwili chwycił mnie za rękę. Skrzywiłem się. - Ojć! Przepraszam, nie chciałem sprawić ci bólu!
-Nic się nie stało przecież.
 W tej chwili wziął mnie na ręce.
-Ej! Co ty głupku robisz? - wykrzyknąłem, ale on nic sobie z tego nie zrobił i zaniósł mnie na rękach do swojego pokoju.
 Położył mnie na swoim łóżku i zaczęliśmy się całować. Wyraźnie uważał, aby nie zrobić mi krzywdy i dotykał mnie bardzo delikatnie. Było to irytujące, gdyż ja lubię gdy na mnie napiera, mocno dotyka i nie obchodziło mnie to, że z powodu siniaków będzie to boleć.
-Doni? Możesz nie obchodzić się ze mną jak z jajkiem? Lubię jak mnie mocniej dotykasz.
-Ale, nie chcę sprawić ci bólu!
-A tam, pieprzyć ból - to mówiąc uśmiechnąłem się do niego szeroko.
 Zaczął mocniej mnie dotykać, a ból który temu towarzyszył był przyjemny.
 Po jakimś czasie nasze ciuchy znowu leżały na podłodze, ale do niczego nie doszło. Po jakimś czasie już tylko leżeliśmy i rozmawialiśmy.

poniedziałek, 19 listopada 2012

Rozdział 3


  Po kilku godzinach [wnioskowałem po tym, że zaczynało się ściemniać] leżeliśmy już przytuleni do siebie.
  To co się między nami wydarzyło było magiczne. Nigdy nie przeżyłem czegoś tak wspaniałego, nie można tego z niczym porównać. Nie sądziłem, że mój pierwszy raz będzie tak cudowny. Najpiękniejsze było te poczucie miłości i jedności z Dominikiem. 
  Leżeliśmy nadzy obok siebie. Żaden nie miał najmniejszej ochoty się podnieść i się od siebie oderwać.
  No, ale niestety po jakimś czasie musiałem. trzeba było powoli zbierać się do domu. Wolałem o tym co mnie czeka nawet nie myśleć, bo bym spanikował. 
  Spróbowałem wstać. 
 -Yyyy, gdzie ty leziesz? - Nie zamierzał mnie puścić.
 -Muszę się zbierać.
 -Ah, przestań. Poleżmy jeszcze trochę, nie było ci dobrze? - to mówiąc puścił do mnie oczko.
 -A czy ja powiedziałem, że nie było? - odparłem lekko oburzony, że pomyślał inaczej - Po prostu chciałbym mieć to wszystko już za sobą.
  -Moje biedne kochanie.
  To mówiąc puścił mnie, a ja wstałem i zacząłem się ubierać. 
  Gdy już nałożyłem na siebie ubrania, wstał [był nadal nagi] mocno mnie przytulił, a ja odwzajemniłem uścisk. Potem się pocałowaliśmy. Żadne z nas nie było zadowolone, że musimy się puścić, poszło to z lekkim oporem. Gdy już się od siebie 'odkleiliśmy' skierowałem się do wyjścia. Ze poszedłem w stronę domu.
  Byłem przerażony, ale chciałem mieć to jak najszybciej za sobą.

*

  Po kilkunastu minutach dotarłem do domu. Nacisnąłem na klamkę. Drzwi były otwarte, więc wszedłem do środka.
  Różniło się tu bardzo w porównaniu z domem Dominika. Mało przestrzeni, stare i odrapane meble. Od razu było widać, że w domu się nie przelewa. Pracowała tylko matka. Ojciec całe dnie spędzał przed telewizorem z piwem, lub w barach, więc nic dziwnego, że wyglądało tak, a nie inaczej. Zastanawiało mnie jak ona wytrzymuje te wieczne poniżanie i ośmieszanie. Na moment zapomniałem o niechęci do niej i zrobiło mi się jej żal, bo w sumie jak ona mogła dać mi miłość skoro przez zachowanie ojca, była wiecznie zgorzkniała i smutna. Jak się nad tym głębiej zastanowić to potrafiłem ja zrozumieć. 
  Z rozmyślań wyrwał mnie jej głos. Nawet nie zauważyłem kiedy pojawiła się w przedpokoju. 
 -Gdzieś ty sie podziewał?! - całe zniechęcenie wróciło.
 -Nie mów, że naglę Cię to obchodzi- powiedziałem i wyminąłem ją. 
  Skierowałem się do mojego pokoju. 
  Był to malutki pokoik z odchodzącą tapetą, która kiedyś była niebieska, ale teraz kolor wyblakł. Ledwie mieściło się tu łóżko, szafa i biurko, na którym stał bardzo stary komputer. 
  Usiadłem na łóżku. Nie musiałem długo czekać, aż wparował do niego ojciec. Tak mocno otworzył drzwi, że trzasnęły w szafę, która aż się zachwiała.
 -Przyszedł pedał. - powiedział kpiącym głosem- Gdzie się podziewałeś, co? U swojego kochasia? - po tych słowach ryknął ze śmiechu i zacisnął pięści.
  Nic mu nie odpowiedziałem, tylko siedziałem cicho. Wolałem się nawet nie odzywać.
  Chwilę pózniej dostałem z pięści w szczękę. Przeszył mnie ból. Zakryłem twarz rękami. Okładał mnie jeszcze jakiś czas. Ogromna fala bólu. Poczułem, że zacząłem płakać. Nie na głos, po prostu ciekły mi łzy.
  Potem wyszedł bez słowa.
  Każda część mojego ciała była obolała. Przyłożyłem rękę do nosa. Ciekła z niego krew. Podszedłem do biurka w poszukiwaniu chusteczek. Po chwili je znalazłem i przyłożyłem. Na mojej niebieskiej koszulce zauważyłem krwawe ślady. Zrzuciłem ją z siebie i położyłem ją na łóżku. 
  Nigdy jeszcze nie czułem się tak podle. Nienawidziłem go z całych sił.
  Długo jeszcze myślałem nad swoim życiem, tym co się wydarzyło. Ból przez dłuższy czas nie dawał mi zasnąć. Zelżał dopiero nad ranem i dopiero wtedy odpłynąłem.

niedziela, 18 listopada 2012

Rozdział 2


  Obudziłem się nad ranem. Dominik jeszcze spał. Wstałem i spojrzałem na zegarek. Dochodziła piąta. Usiadłem na krześle przy biurku i zacząłem analizować zdarzenia z wczoraj.
  Nie wiedziałem co mam zrobić. Przecież muszę wrócić do domu, ale jakoś mi się tam nie spieszy. Zapewne ojciec mnie pobije. Normalka. Mówił wczoraj, że pasem powinien mnie walić tak jakby tego nie robił.
  Postanowiłem odłożyć to jak najdalej w czasie, o ile Dominik i jego matka będą tak gościnni i będę mógł zostać do wieczora.
  Po jakimś czasie obudził się.
 -Która godzina?
 -Po piątej. Twój ojciec chyba nie będzie zadowolony, że zostałem na noc. Przepraszam- zwiesiłem głowę, nie chciałem żeby miał przeze mnie jakieś problemy.
  -A tam nie przejmuj się. Jest na wyjezdzie, a matka pewnie nic mu nie powie.
  Usiadłem obok niego. Miło było się na niego patrzeć w samych majtkach. Ja byłem ubrany w to co wczoraj. Jak dobrze, że wakacje były, bo musiałbym wrócić rano do domu.
 -Wybierasz się do domu, czy nie bardzo?- wiedziałem, że w końcu zada to pytanie.
 -O ile będziecie na tyle gościnni to do domu pójdę dopiero wieczorem. Nie speszy mi się.
 -Fajno.- wstał i poszedł się ubrać.
  Doni był bardzo przystojny, no przynajmniej moim zdaniem. Miał krótkie brązowe włosy z długą grzywką, która zaczesywał na bok. Oczy miał ciemno niebieskie, wyglądały jak ocean, mały nos i średnio duże usta barwy jasnego różu. Był dużo wyższy ode mnie, aż o dziesięć centymetrów. W sumie to się nie dziwie, przy moim marnym metrze siedemdziesiąt. Czułem się przy nim bardzo bezpiecznie.
  Założył ciemne potargane jeansy i jak prawie zawsze czarną koszulkę, tym razem z zespołu Bring Me The Horizon. Nałożył na to równie czarny sweter. Wyglądał czadowo.
  Gdy już się ubrał usiadł za mną na łóżku i przytulił mnie od tyłu. Zaczął mnie całować w kark. Było to cudowne. Dotyk jego warg muskających moją skórę. Mało rzeczy mogło się z tym równać. Mógłbym tak siedzieć cały dzień.
  Po jakimś czasie leżał na mnie i całowaliśmy się. Coś pięknego. Wiedziałem, że kocham tylko jego i zawsze będę go kochać. Zaczął podnosić mi koszulkę, dotykać mojego brzucha i klatki piersiowej. Moment pózniej moja koszulka leżała na podłodze.
  Długo się tak dotykaliśmy i całowaliśmy. Niestety ktoś zapukał do drzwi. Szybko założyłem koszulkę, a moje kochanie poszło otworzyć.
 -Cześć mamo.- przywitał się.
 -Dzień dobry!- powiedziałem z łóżka. Oczywiście juz nie leżałem tylko siedziałem.
 -Część chłopcy. Ja idę do pracy. W lodówce jest pełno jedzenia, więc zróbcie sobie co chcecie.- po tych słowach wyszła.
 -Oliś, która godzina?
  Spojrzałem na zegarek.
 -Chwilę po siódmej.
 -O ja, tak to szybko zleciało?
 -Nooo, niestety.
 - Choć na dół do kuchni. Głodny jestem.- w tym momencie jak na zawołanie jego brzuch wyraznie zaczął domagać się jedzenia.
  Zaczęliśmy się głośno śmiać i zeszliśmy do kuchni.
  Było to przestronne pomieszczenie z białymi szafkami i ścianami tego samego koloru. Po środku stał biało-czarny stół.
  Od razu podeszliśmy do lodówki. Zrobiliśmy sobie kanapki z ogórkiem i sałatą, herbatę owocową i poszliśmy z powrotem na piętro. Dom Dominika był duży i przestronny. Po prostu piękny.
  Nie można powiedzieć tego o jego pokoju, wyglądał jakby przeszedł tu huragan. Ciuchy na podłodze, talerze i szklanki na biurku. Rzadko kiedy miał bałagan, ale zdarzało się. Gdy był wysprzątany to był na prawdę ładny. Niebieskie ściany, ciemne meble, duże łóżko i biały dywan, a na nim niebieski tapczan po środku pokoju. W rogu stało biurko z komputerem.
  Włączyliśmy muzykę, usiedliśmy na tapczanie i jedliśmy kanapki.
  Gdy skończyliśmy odłożyliśmy talerze, zaczęliśmy się całować i było tylko kwestią czasu kiedy nadzy wylądowaliśmy na łóżku.

sobota, 17 listopada 2012

  Rozdział 1


  -Zwariowałeś Oliwier? To ma być jakiś cholerny żart?
  No tak skąd ja to wiedziałem, że będą się drzeć? Jak o wszystko z resztą, ale tym to chyba do reszty wyprowadziłem ich wtedy z równowagi.
 -Synku powiedz, że sobie żartujesz!- mama już na skraju histerii.
 -Nie, nie żartuję. Wyglądam jakbym żartował? Jestem gejem.-tak po prostu znów to powtórzyłem. W tym momencie miałem to już wszystko gdzieś. Niech myślą sobie co chcą.
 -Od kiedy?- zapłakana już spytała matka, ojciec siedział cicho. Wściekły.
 -Pytasz się choćby nie wiadomo o co.- trudno było się nie zirytować. Tragedie robią jakbym kogoś zabił...
 -Odpowiedz w końcu matce, ty zasrany gówniarzu! Ja zawsze wiedziałem, że z Ciebie nic nie wyrośnie! Pasem trzeba było cię walić! Może na mężczyznę byś wyrósł!- takiego wściekłego ojca to jeszcze nie widziałem.
 -A nie jestem mężczyzną? Jestem tylko, żę jestem homoseksualistą! Nie wiem jaki w tym problem...
 -Boże co ludzie pomyślą...-oczywiście najbardziej interesuje się moja mamuśka tym.
 -Bardziej Cię obchodzą ludzie, niż uczucia własnego syna?
 -Ty już nie jesteś moim synem!
 -Oliwier wyjdz, proszę. Bo do nieszczęścia zaraz dojdzie.
  Jak powiedziała tak zrobiłem. Pójdę do Dominika, do jedynej osoby, która mnie tak na prawdę rozumie.
  Za nic nie potrafię zrozumieć zachowania moich rodziców. Jestem pewien, że gdybym nie wyszedł ojciec by mi przypierdolił. Tak jak wtedy gdy oznajmiłem, że nie będę jeść mięsa, jak wtedy gdy powiedziałem, że jestem ateistą. W sumie to sam nie wiem po co im to mówiłem. Matka jest zapatrzona w opinie innych, a nie widzi tego, że ojciec prawie codziennie przychodzi najebany. O moich uczuciach w tym domu nikt nigdy nie pomyślał. Nigdy ani matka, a ni ojciec nie przytulili, nie powiedzieli prostego słowa kocham cię. Nic. Jakbym dla nich nie był nikim ważnym... Tylko jak matka jest przejęta tym co powiedza inni, lub boi się, że za chwilę ojciec znowu mi przywali i znowu jej koleżaneczki będą się pytać czemu mam rozwaloną wargę, mówi do mnie 'synku'. Na pewno płakała nie z tego powodu, że się o mnie martwiła, tylko juz się bała co powiedzą inni. Nigdy żadnej czułości, czy choć odrobiny miłości.
  Tą miłość dał mi Dominik. Kocham go jak nikogo innego. Jest wspaniały i zawszę mogę na niego liczyć.
  Kilkanaście minut pózniej byłem już pod drzwiami Dominika. Zadzwoniłem i chwilę pózniej otworzyła jego matka.
 -O witaj Oliwierze- powiedziała z uśmiechem na twarzy- Dominik jest u siebie.
 -Dzień dobry- i już wchodziłem po schodach na górę.
  Jego matka jest wspaniałą kobietą. Na wieść, że jej syn jest gejem porozmawiała z nim i uznała, że nic do tego nie ma. Chciałbym mieć tak wspaniała matkę.
  Zapukałem do drzwi i wszedłem.
  Moje kochanie akurat spało. On uwielbia spać, jakby mógł przespałby całe życie.
  Podszedłem do łóżka, pocałowałem go w policzek i usiadłem obok. Nie obudził się więc położyłem się przy nim. Był taki słodki kiedy spał, że żal było mi go obudzić.
  Leżeliśmy tak długo zanim w końcu wstał. Odrobinę się zdziwił na mój widok, ale już chwilę potem przytulaliśmy się.
 -Co tu robisz? Dlaczego mnie nie obudziłeś?- był odrobinkę tym faktem oburzony.
 -Jesteś taki słodki Doni kiedy spisz, że nie potrafiłem cie obudzić.- tylko ja mogłem zdrabniać jego imię.
 -Ahh przestań- zarumienił się.
 - Nie rumień się głupku mój kochany.-uśmiechnąłem się do niego, ale za chwilę już nie byłem taki wesoły. Musiałem mu powiedzieć.- Moi rodzice już wiedzą. Usiłowałem porozmawiać z nimi dzisiaj, ale na tą wieść matka wpadła w histerię, a ojciec zaczął się drzeć, wyparł się mnie i bezpieczniej dla mnie było wyjść.
 -Przykro mi- takie proste, a tak wiele dla mnie wtedy znaczyło.
  Potem nie mówiliśmy już nic. Położyliśmy się obok siebie przytuleni. Po chwili Doni znowu spał, a ja rozmyślałem. Po jakimś czasie poczułem, że z moich oczu płyną łzy.