środa, 5 czerwca 2013

Do napisania tego rozdziału zainspirował mnie utwór Watch me bleed od Scary Kids Scaring Kids. 

 

Rozdział 16

  Obudziłem się nad ranem. Właśnie świtało, a za oknem była ulewa. Wszystko mnie bolało i było mi przeraźliwie zimno, mimo iż byłem przykryty.
  Nie chciałem wracać do wspomnień ze wczoraj, ale było to nieuniknione. Nagle moje ciało przeszedł spazmatyczny szloch i rozpłakałem się na dobre.
  Płakałem tak bardzo długo. Nie mogłem się pozbierać. Miałem wrażenie jakby trwało to miesiące, a ktoś wbijał we mnie gwoździe. Tak bardzo to bolało. Wszystkie "rany", które zdążyły się już zabliźnić, znów krwawiły.
  Spojrzałem na zegarek. Dochodziło południe. Nie mogłem sobie przypomnieć jaki jest dzisiaj dzień tygodnia, daty tym bardziej. Wstałem, ubrałem się i wyszedłem z pokoju. Było mi cholernie zimno, ale zignorowałem to.
  Mama akurat kończyła rozmawiać przez telefon. Oczy miała czerwone, jakby przed chwilą płakała. Już chciałem zapytać co się stało, ale wyprzedziła mnie.
- Lepiej usiądź. - powiedziała łamiącym się głosem.
- Co się stało?! - niemal krzyczałem, nawet nie zamierzałem usiąść.
- Kochanie, tak mi przykro - załkała. - Dominik w nocy popełnił... samobójstwo...
  Mówiła dalej, ale nic z tego do mnie nie dochodziło. Poczułem jakby ktoś wyrwał mi serce. Mój umysł uparcie bronił się przed tą informacją, ale i tak ból był nie do opisania.
  Nie wiedziałem co się ze mną dzieje. Czułem tylko cierpienie. Moje myśli zlewały się w jedno. Nie miałem pojęcia, czy jeszcze stoję, czy moje nogi odmówiły posłuszeństwa. Łapczywie wdychałem powietrze, żeby ugasić ogień w środku, ale nic to nie dawało. Pożar nie był prawdziwy.
  Po jakimś czasie, który zdawał się trwać godziny odzyskałem świadomość. Leżałem na kanapie, zapewne przeniesiony tam przez matkę.
  Gwałtownie wstałem i aż zakręciło mi się w głowie. Zachwiałem się, ale już chwilę później odzyskałem równowagę i wybiegłem z domu. Tak jak stałem, bez butów. Biegłem w tym deszczu i błocie, aż wreszcie opadłem z sił. Wywróciłem się i tak już zostałem leżeć.
  Takiego znalazł mnie Damian z Madzią. Podnieśli mnie i zaprowadzili do domu, a ja się temu poddałem. Myłem cały otępiały. Moja głowa odmówiła posłuszeństwa, nie wytrzymała tego wszechogarniającego mnie bólu. Dalej nic nie pamiętam.


***

  Przez miesiąc byłem otępiały. Nie słuchałem co się do mnie mówiło, ciągle nie wiedziałem w jaki sposób znalazłem się w danym miejscu. Z pamięci znikały mi całe godziny. 
  Jedyne co robiłem to chodziłem do szkoły i odrabiałem zadania. Na nic innego nie miałem siły. Na to z resztą też, ale to akurat musiałem. Chociaż codziennie przychodził Damian z Madzią i czasami także z Blue nawet ich nie słuchałem. Teraz także siedzieli obok mnie. 
  Nagle odezwał się Damian. O dziwo rozumiałem co do mnie mówi, choć w ostatnim czasie - z powodu swojego otępienia, sposobu w jaki radziłem sobie z tym ogromnym bólem - nic do mnie nie docierało.
- Oli, odezwij się. Błagam, bo zwariuję! To już trwa miesiąc. Jak tak dalej pójdzie, to wylądujesz w wariatkowie, a ja razem z Tobą - było słychać w jego głosie zdesperowanie.
- Damian ma rację. Prosimy, wróć do świata żywych. Nie możesz tak żyć wiecznie - rozpoznałem głos Madzi, zdecydowanie bardziej opanowany od Damiana.
- Jak się za chwilę nie odezwiesz, to ci obiecuję, że dostaniesz w pysk. Żeby nie było, że nie ostrzegałam - jakież to było podobne do Blue. 
- BLUE! - Wykrzyknęli w tym samym czasie Madzia i Damian.
- Uspokójcie się! - Sam nie dowierzałem, że to wydobyło się ze mnie.
  Madzię zamurowało, Blue zaczęła się śmiać (działa mi bardzo na nerwy), a Damian rozpłakał się i przytulił mnie. W jego ślady poszła także moja przyjaciółka. 
  Tego dnia zacząłem normalnie funkcjonować, ale ból towarzyszył mi nadal. Nie dało się o tym zapomnieć.


***

  Następnego ranka czułem się odrobinę lepiej, ale ból towarzyszył mi ciągle. Czułem się winny, uważałem, że to moja wina. Gdybym tam wtedy nie poszedł, Dominik nadal by żył.
  Na samą myśl o tym - załkałem.
  Czym prędzej odsunąłem to od siebie. Nie chciałem ciągle o tym myśleć. To za bardzo bolało. Rana, która powstała była jeszcze zbyt świeża. 
  Postanowiłem się ubrać. Zajrzałem do szafy i długo w niej grzebałem. Nagle do moich dłoni trafiła TA koszulka z Asking Alexandrii. TA, którą podarował mi tak dawno temu, gdy mój ojciec jeszcze żył. Gdy sam żył. Osunąłem się na podłogę i dosłownie ryczałem z bólu.
  Było to, tak dawno temu, a ja pamiętałem ten dzień jakby to było wczoraj. 
  Było to, dzień po tym, gdy ojciec mnie pobił i znów u niego spałem, bo bałem wracać się do domu.
  Było to, wtedy, gdy matka się mną jeszcze nie interesowała.
  Było to, jeszcze kiedy wszystko było w miarę na swoim miejscu.
  Było to, - choć to idiotyczne przypomnieć sobie o tym na tle tego wszystkiego - tego dnia, w którym ściął mi włosy. Były one teraz tej samej długości co wtedy.
  Niewiele myśląc podszedłem do biurka i wyrzuciłem całą zawartość szuflady na podłogę. Padłem na kolona i nie widzącymi do końca jeszcze oczami zacząłem szukać nożyczek. Zajęło mi dużo czasu zanim udało mi się je chwycić trzęsącymi się rękoma.
  Wstałem i spojrzałem w lustro, które wisiało w otwartych drzwiach szafy. Ręce w dalszym ciągu mi się trzęsły. Chwyciłem pierwsze pasmo swoich długich do połowy pleców włosów, przełożyłem je pomiędzy ostrza nożyczek i zacisnąłem na wysokości brody.
  Ciach. Pierwsze pasmo spadło na podłogę, muskając przy tym moje stopy. Powtórzyłem to z każdym następnym.
  Ostatnie cięcie. Włosy z przodu sięgały brody, ale z tyłu były bardzo krótkie. Miały długość paru centymetrów, nie więcej.
  Na podłodze i wokół moich nóg, leżały długie pasma moich włosów.
  W tym momencie do mojego pokoju wszedł Damian. Z szoku, aż przystanął w progu i wytrzeszczył oczy. Po kilku sekundach doszedł do siebie i wyrwał mi nożyczki z dłoni. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz